Pierwszy dzień wędrówki.
Dotarliśmy o pierwszej w nocy do Bacówki pod Honem w Cisnej. Przywitał nas drobny deszcz. Schronisko spało, tylko gospodarz czekał na nas. Krótkie przywitanie, szybka kąpiel i sen. Rano trzeba wstać.
O 5 piątej pobudka. Leje jak to w Bieszczadach. Ściana deszczu. Pięknie się to zaczyna. Decyzja śpimy do 7, ruszamy o 9.00 z Wołosatego.
Druga już pobudka, pada mniej, może przestanie. Na śniadanie tradycyjnie jajecznica na szynce, a po śniadaniu czas zacząć wyprawę.
O 9.00 punktualnie ruszamy z Wołosatego. Przestało padać, jest mokro i rześko. Rusza Edek, Iwona i ja. GSB 2013 & Kulejące Anioły & Garden Pless rozpoczęte.
Idziemy w kierunku Halicza, Rozsypańca. Mamy dobre tempo. Na Rozsypańcu standardowo wieje, "głowę urywa". Spotykamy kilka osób, ale nie pada i widoczność jest dobra. Uświadamiam sobie co czuł poeta opisując stepy Akermańskie. W głowie tysiące myśli: Czy dam radę? Czy kolano wytrzyma? Co się dzieje w pracy? Co słychać w domu? Myśli się kotłują.
Piękny widok na Tarnicę, Bukowe Berdo i Ukrainę. Mam nadzieje, że za rok się uda przejść górskie szlaki na Ukrainie.
Jesteśmy już na przełęczy Goprowskiej. Dzisiaj na Tarnicę nie idziemy, gdyż w tym roku byłem już dwa razy. Wieje co raz mocniej, po niebie przetaczają się czarne chmury. Żwawym krokiem schodzimy do Ustrzyk. Iwona idzie szlakiem niebieskim do Wołosatego i podjedzie samochodem żeby nas zabrać z Ustrzyk. Schodzimy do samochodu i zaczyna lać. Udało się w 6 godzin przejść trasę bez opadów. Widoki piękne nie do opisania. Nogi nie bolą.
Teraz szybko do schroniska. Obiad u Teresy uwielbiam. Atmosfera w Bacówce pod Honem z roku na rok co raz lepsza. Gospodarze ją tworzą chce się wracać.
Bacówka pod Honem mój dom w Bieszczadach.
Do wieczora siedzimy na jadalni z gospodarzami i turystami gwarząc o GSB. Jutro czeka nas kolejny dzień wędrówki.