Drugi dzień wędrówki
O 9.00 jesteśmy pod Kremenaros. Dołącza do nas Paweł z Poznania, natomiast żegna nas Iwona wraca pilnować pracy - obowiązki wzywają. Jedni muszą pracować, żeby inni mogli wędrować. Szczęście nam dopisuje gdyż nie pada. Bilet w parku, pieczątką do książeczki i ruszamy.
Ostro pod górę. Temperatura szybko rośnie. Widoki co raz piękniejsze wraz nabieraniem wysokości. Kolano daje się we znaki. W dobrym tempie docieramy na Połoninę, fotka na FB i ruszamy dalej. Wczoraj obejrzało nasz wpis na fanpage-u 1600 osób. To cieszy czym więcej osób wie o akcji tym więcej wpływów do Ośrodka Kulejących Aniołów. Było ostre wejście teraz ostre zejście z Połoniny.
Schodząc dzielimy się, każdy idzie swoim tempem i podziwia widoki - „morze gór”. Ja schodzę ostatni z racji na kolano. Na dole przed wejściem na Połoninę Wetlińską odpoczywamy obok cmentarza. Ruszamy, słońce grzeje. Tempo mamy konkretne, choć przed samy szczytem łapie mnie kryzys. Plecak ciąży, słońce grzeje, podejście daje w kość. Czy dam radę przejść cały szlak, nasuwa się pytanie. Mimo to w dobry tempie docieramy pod Chatkę Puchatka. Jak zwykle tłum przy tym obskurnym schronisku. Jak to możliwe, że w tak urokliwym miejscu nie można wybudować porządnego schroniska. Polska rzeczywistość. Obsługa jak zwykle opryskliwa, a wystarczyło by się uśmiechnąć i nie „warczeć”. Wbijamy pieczątkę, raczymy się kiełbaskami, piwem i podziwiamy widoki.
Ruszamy na przełęczy pod Smerkiem. Wróciły siły. Edward z Pawłem idą jak ekspres. Słońce dalej grzeje, panoramy nas rozpieszczają. Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na przełęczy. Łyk herbaty i w drogę na Smerek. Weszliśmy szybko na szczyt, zejście ostro w dół. Szybko gubimy wysokość. Zejście daje w kość - 26,4 km dało się odczuć. Docieramy do wsi, na dole czeka już Paweł gospodarz z pod Hona. W schronisku czeka na nas dobry obiad. Słońce po woli zachodzi.