Dziewiąty dzień wędrówki.

11 września 2013 rok, ruszamy z Jarkiem w kierunku Hańczowej. Edward idzie naprzeciw z Hańczowej. Spotkamy się w drodze. Cieszymy się, że opuszczamy bacówkę, lekko mży, ścieżka, którą idziemy jest błotnista i prowadzi lasem. Wchodzimy na Wołowiec ( 500 m), Krzywą (562 m) i się gubimy. Idziemy na „ czuja”, po dwóch godzinach, déjà vu – wychodzimy w miejscu gdzie zgubiliśmy szlak. Zaczyna, co raz mocniej padać. Nie łaskawy jest dla nas Beskid Niski. Jeszcze raz po woli szukamy oznaczenia – jest na małym drzewku po 500 m. Teraz wzdłuż dobrego już potoku w błocie docieramy na łąkę. Na Ługu (481m) czeka na nas już Edward. Już nie pada tylko leje. Spotykamy chłopaka z dziewczyną z Bielska- Białej, którzy idą w odwrotnym kierunku: z Ustronia do Wołosatego. Humory im dopisują. W Regietowie w opuszczonej o tej porze już bazie namiotowej, krótki odpoczynek, łyk herbaty.

Ruszamy dalej, przed nami Kozie Żebro (849 m). Dość stromo, ślisko oraz mglisto. Przyjemnie nie jest. Musimy dotrzeć do Hańczowej, może zdążymy do sklepu. Zejście z Żebra trwa długo, droga się dłuży, jest ślisko. Ostatni dzień wędrówki dla chłopaków nie jest przyjemny. Jarek ociera stopę do żywego mięsa. Idzie dzielnie zagryzając przy każdym kroku zęby. 25 km nie licząc 2 godzin błądzenia, docieramy do pensjonatu „Pod Grzybkiem”. Sklep oczywiście zamknięty.

Sympatyczna Pani gospodarz. Kąpiemy się, suszymy i jemy przepyszną obiado-kolację. Chłopaki się pakują, nie mają tyle urlopu wracają do pracy. Zostaje sam. Dwa dni wędrówki sam. Jutro opuszczam Beskid Niski, ale to dopiero jutro.

MAY SZLAK BESKIDZKI A

STREFA TURYSTY A

GSB

FUNDACJA A