X dzień wędrówki.

Zaczyna ubywać dni do końca przygody z GSB. Dzisiaj pierwszy raz podczas wędrówki idę sam. Mam zamiar dojść na Jaworzynę Krynicką a może dalej. Minimum 29 km. Opuszczam Beskid Niski. Przestało padać, w nocy lało. Dzięki uprzejmości Pani gospodarz wszystko wyschło. Ruszam dalej przed siebie - organizm się z regenerował. Najpierw asfaltem, szutrem do Ropek w kierunku Mohaczek Niżnych (620 m). Taki Beskid Niski lubię, świeci słońce, co raz więcej widoków, łąk. Przyjemnie jest iść samemu zanurzony w obrazach przyrody i swoich myśli.

Wchodzę na Huzary (864m) trochę się wspinając. Witam Beskid Sądecki. Krynica Zdrój piękne miasteczko uzdrowiskowe, zadbane po prostu urocze. Muszę przejść prawie całe centrum, żeby wrócić w góry. Miłe doznanie po tylu dniach słyszeć samochody, gwar ludzi. Jedna szybko to męczy. Mijam dokładnie połowę trasy. Wyliczono, że właśnie tu, przy Diabli Kamieniu jest połowa trasy między Wołosatym a Ustroniem. Widoki są piękne.

Opuściłem teren zapomnianych wiosek i zanurzam się widokach Beskidu Sądeckiego. Kilkanaście minut odpoczynku na Jaworzynie Krynickiej (1114 m). Nowoczesny ośrodek narciarski, dużo turystów, gdyż działa kolejka. Nie przeszkadza mi to, każdy ma swój sposób odpoczynku, resetu. Na nocleg zostaje w schronisku PTTK na Jaworzynie. Okazuje się, że będę dziś sam na noc. Schronisko to prawie hotel, czysto, ciepło, miło i nie drogo - to oznacza że się da podnieść standardy polskich schronisk. Nie trzeba w mawiać ludziom, że schroniska muszą być stare, brudne … itd. Zaczynam sobie uświadamiać, że wędrówka po woli się kończy. Czuje zmęczenie. Jutro znowu będą siły. Kulejące Anioły czekają i liczą, że dotrę. Jutro ma do mnie dołączyć przyjaciel Jarek. Super się śpi samemu w schronisku i ta ciepła woda  :-)

 

MAY SZLAK BESKIDZKI A

STREFA TURYSTY A

GSB

FUNDACJA A