Początek często jest końcem… /Nie wystarczy podać człowiekowi dłoń, żeby się z nim przywitać…


   Od dłuższego czasu przymierzałem się do przejścia całego Głównego Szlaku Beskidzkiego.  Zawsze jednak czegoś brakowało: czasu, towarzyszy a nawet – choć to dziwne, bo często wędruję sam po górach – motywacji, by tyle przejść w pojedynkę. Ostatnio jednak postanowiłem, że to zrobię. Bym nie miał możliwości wycofania się nadałem swojej wędrówce szczególne znaczenie. Chciałbym dzięki temu pomóc Polskiemu Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Pszczynie w zebraniu środków na dokończenie budowy domu „Kulejące Anioły”. Domu, w którym osoby niepełnosprawne mogłyby otrzymać pomoc, opiekę rehabilitacyjną i terapeutyczną, a przede wszystkim miłość, radość i spokój. Sam mam siostrę, która jest upośledzona umysłowo i martwię się co będzie za kilka lat jak mamy zabraknie. Właśnie dlatego wiem, jak ważny i potrzebny jest taki ośrodek.

   Budowa ośrodka trwa od 22 lipca 2010r. Do końca roku 2012 udało się Dom Kulejących Aniołów pokryć dachem, wstawiono okna, wykonano ocieplenie wewnątrz budynku oraz  zamontowano instalację elektryczną. Pozostaje jednak jeszcze wiele do zrobienia na co potrzeba jeszcze wiele pieniędzy. Następne zadania to wykonanie prac wodno-kanalizacyjnych oraz wykończenie wnętrz. Zainteresowanych odsyłam na stronę Stowarzyszenia psouupszczyna.pl. Tam znajdziecie więcej  informacji o Kulejących Aniołach.

   Od pomysłu do realizacji jednak długa droga. Przecież samą wędrówką pieniędzy nie zdobędę. Dlatego też  znalazłem sponsorów, którzy wpłacą od 1 zł do 10 zł na konto stowarzyszenia za każdy mój przebyty kilometr. Ponadto zacząłem myśleć o zaangażowaniu w projekt większej ilości osób.  W końcu w grupie raźniej a i funduszy więcej zdobędziemy.  Dlatego zapraszam chętnych uczestników, którzy wpłacą na konto stowarzyszenia 1 zł za każdy kilometr, który przejdą. Obaw jest wiele: czy damy radę, czy nie za długo, czy nie za długa trasa itp. Pewnie, że damy radę, nie widzę innej możliwości…
Najważniejsze to być przygotowanym. Na wszystko. Ostro pracuję nad wyprawą:  dopracowuję trasę, dyskutuję na licznych forach o wyprawie, wsłuchuję się w doświadczenie tych, którzy już przeszli ten szlak. Codziennie trening wytrzymałościowy, 3 wyjazdy w miesiącu w góry, marsz do pracy – 6 km na piechotę, a teraz po świętach powroty z pracy też pieszo. Przy takim przedsięwzięciu trzeba być bardzo zdyscyplinowanym, żeby wszystkiego dopilnować. Wiadomo „czym głębiej w las, tym więcej drzew”, ale to ja jestem „drwalem”… Zawsze znajdę rozwiązanie problemów, które się rodzą.  
Nazywam się Waldek, mam 36 lat w życiu zrobiłem wiele głupich rzeczy, tych dobrych jeszcze za mało. Jestem mieszkańcem Pszczyny i wielkim pasjonatem wędrówek po górach, ale nie wyczynowo lecz „wytchnieniowo”. W górach szukam spokoju oraz wielu odpowiedzi. Po co to wszystko organizuję? Żeby podnieść kondycję, zaspokoić swoją próżność, osiągnąć cel, poznać siebie, odkryć nowe kontakty, pomóc drugiemu człowiekowi…? Ja znam swoją odpowiedź na to pytanie… A Ty? Znajdź swoją odpowiedź/swój cel i przyłącz się do mnie.

   Zapraszam Was do wspólnej wędrówki.  Trasa Wołosate – Ustroń, 491,5 km, termin: 03.09-21.09.2013r. Zgłaszajcie chęć swojego uczestnictwa na całej trasie lub na wybranym odcinku. Zaspokoimy swoje potrzeby pomagając przy tym drugiej osobie. Nie wystarczy podać człowiekowi dłoń, żeby się z nim przywitać…

MAY SZLAK BESKIDZKI A

STREFA TURYSTY A

GSB

FUNDACJA A