Wielu ludzi pomaga wybudować wspaniały dom.    Ponad 16 tys. zł dla Kulejących Aniołów

 

Piątkowa "Gazeta" była inna, mikołajkowa. Większość stron zajęły reklamy. Nie musieliśmy długo przekonywać naszych klientów. Wystarczyła gwarancja, że cały zysk przeznaczymy na budowę Domu Kulejących Aniołów w Piasku koło Pszczyny.

 

To bohaterskie przedsięwzięcie matek osób niepełnosprawnych intelektualnie. Panie, niezamożne gospodynie domowe, często już w wieku emerytalnym, poświęciły życie zawodowe opiece nad chorymi dziećmi. Dostały parcelę, ale o pieniądze na budowę musiały zadbać same. Paniom udało się wybudować dom o wartości 5 mln zł, więc nasza pomoc wydaje się skromna, choć dom, który będzie ośrodkiem rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczym, od samego początku powstaje właśnie dzięki zbiórce niewielkich sum.

Udało nam się zebrać 16 711, 80 zł. Symboliczny czek trafił w piątek do Kulejących Aniołów.

- Za każdym razem kiedy widzę tyle dobroci, rodzę się na nowo. To wspaniałe, że nie brakuje bezinteresownych ludzi, którzy chcą nam pomóc w budowie. Te mury, choć jeszcze szare i puste, już nas grzeją, kiedy pomyślimy, że to wszystko powstaje dzięki takim darom serca - mówiła wzruszona Krystyna Fuławka, przewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym Koło w Pszczynie.

Na tym nie można zakończyć wsparcia dla matek z Pszczyny. Gdy skończą pierwszy dom, rozpoczną budowę drugiego, żeby ich dzieci, dzisiaj już dorosłe, miały gdzie zamieszkać po śmierci rodziców. Nasi czytelnicy mogą wspierać stowarzyszenie, wpłacając pieniądze na konto BSK SA O./Pszczyna 31 1050 1315 1000 0001 0143 8216 lub przekazując 1 proc. swojego podatku.

Już nie chcę innego życia - Krystyna Fuławka opowiada o życiu z niepełnosprawnym dzieckiem

Był taki duży, dobrze zbudowany, ciągle głodny, myślami wyobraźni, trzymając go w objęciach, zastanawiałam się często, kim będzie w przyszłości, może lekarzem, może ekonomistą albo nauczycielem. Słowa lekarzy, którzy odbierali poród, brzmiały jak wyrok. Powiedzieli, że mój syn będzie przez całe życie roślinką, ponieważ ma uszkodzony mózg.

Tysiące myśli przelatywało przez moją głowę. To był szok. Co będzie dalej, nie wiedziałam. W jednej chwili rozpadł się mój zaplanowany, dobrze poukładany świat i pojawił się strach przed nieznanym.

Załamałam się, coś we mnie pękło, umarło, rozpadłam się na tysiące kawałków. Bałam się reakcji mojej rodziny, koleżanek, sąsiadów. Nie potrafiłam powiedzieć o tym mojemu mężowi. Choroba mojego syna zmieniła całkowicie moje nastawienie do życia i z dnia na dzień, a potem z roku na roku marzyłam tylko o tym, aby mój syn nauczył się mówić: jak się nazywa, ile ma lat, gdzie mieszka.

Po 23 latach usłyszałam: "mama"

Później marzyłam już tylko o tym, abym doczekała chwili, kiedy Maciej świadomie namaluje laurkę i wręczy mi ją, mówiąc: "Mamo, Kocham Cię i dziękuję". Takiej chwili nigdy nie doczekałam, ale kiedy mój syn skończył 23 lata, to po raz pierwszy usłyszałam od niego słowo "mama". To słowo od tej pory było cały czas w moim sercu.

Długo chodziłam z pochyloną głową i nie potrafiłam spojrzeć prosto w oczy mijanym przechodniom, ponieważ tak wielkiego bólu nie da się okpić, zapomnieć, wyrzucić z serca, trzeba go przeżyć świadomie i w całej jego ostrości. Ktoś kiedyś powiedział, że "ból musi wyboleć, łzy muszą wypłynąć, a żałoba musi się dokonać i dopiero potem przychodzi oczyszczenie, nadzieja, że może być inaczej".

Jego choroba zmieniła mnie na lepsze

Dzisiaj, po tylu latach nieustannej opieki nad moim dorosłym już synem, czuję się szczęśliwą, spełnioną matką. Matką syna wyjątkowego, którego kocham nad życie, ponieważ jego choroba zmieniła mnie w lepszego, wrażliwego, czułego, pełnego pokory człowieka.

To dla niego próbuję zmieniać świat i otoczenie, dla niego próbuję stworzyć raj na ziemi. Tym edenem ma być dla mojego syna oraz innych kolegów Dom Kulejących Aniołów w Piasku koło Pszczyny, na ponaddwuhektarowej działce podarowanej przez Urząd Miasta w Pszczynie.

Stowarzyszenie zrozpaczonych

Stowarzyszenie powstało w lutym 1992 r. i zostało założone przez zdeterminowanych, zagubionych i zrozpaczonych rodziców, którzy nie potrafili sobie poradzić z niepełnosprawnością swoich dzieci. Stowarzyszenie prowadzi dwie placówki - Dzienny Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczy oraz Świetlicę Terapeutyczną w Pszczynie, gdzie opiekę znajduje 100 osób z terenu powiatów pszczyńskiego, bielskiego i oświęcimskiego.

Od poniedziałku do piątku w placówkach korzystają z kompleksowej pomocy. Tu się uczą, rehabilitują, mają zapewnioną opiekę lekarską, psychologiczną, logopedyczną i terapię zajęciową. Codziennie dowozimy ich do placówek busami stowarzyszenia i odwozimy po zajęciach do domów. W placówkach korzystają też z dwóch posiłków - śniadania i obiadu. Wielkim problemem Koła PSOUU w Pszczynie jest ogromna ciasnota pomieszczeń. To spowodowało, że zaczęliśmy myśleć o budowie nowej placówki.

Mamy tyle, ile dostaniemy od innych

Po długiej i żmudnej drodze załatwiania formalności i zbierania pieniędzy 22 lipca 2010 roku w naszą "ziemię obiecaną" wbiliśmy pierwszą symboliczną łopatę. Budowa finansowana jest tylko i wyłącznie ze zbiórek publicznych, 1 proc. podatku, zbiórki makulatury, nakrętek i puszek aluminiowych, kiermaszów upieczonych ciasteczek, wydzierganych przez nas aniołków, serduszek i gwiazdek oraz wyrobów z gliny, które są wykonywane popołudniami przez rodziców, dzieci, pracowników oraz przyjaciół stowarzyszenia. Zbieramy fundusze także w kościołach podczas niedzielnych mszy, opowiadając o naszych niepełnosprawnych dzieciach.

Budowa pokazała nam, jak wokół nas jest dużo ludzkiej życzliwości, której na co dzień doświadczamy. Jest to życzliwość i otwartość serc, która dodaje nam wiary i umacnia naszą nadzieję, że marzenia się spełniają..


Cały tekst:  http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35055,15084477.html#ixzz2mxRJyz4b

MAY SZLAK BESKIDZKI A

STREFA TURYSTY A

GSB

FUNDACJA A